(opr. Stanisław Firszt)
Wincenty Pol odwiedził Bibliotekę Schaffgotschów w 1847 roku.
Z wycieczki
Jesteśmy tedy w Warmbrunnie (Cieplicach), wśród pięknej górskiej okolicy i widok z kąpielowej galerii na pasmo Gór Olbrzymich, które Czesi Karkonoszami nazywają, przypomina na pierwszy rzut oka widok z nowotarskiej doliny na Tatry, z tą tylko różnicą, że najniższa z turni tatrzańskich jest wyższą od Góry Śnieżnej (Śnieżki), która tu nas całym pasmem panuje, z tą tylko różnicą, że tu jest skala wszystkiego mniejsza, a tym samym i gra napowietrznych zjawisk nie tyle potężna i cały charakter roślinności nie tyle północny. Okolica Warmbrunnu (Cieplic) należy jeszcze do doliny szmideberskiej (kowarskiej), rozłożonej na obszarze rzeki Bobra, położonej zacisznie w ostępie powyższych działów i poderwanych szczytów luźnego granitu, stąd też jest uderzającym zjawisko tutejszej roślinności, która przypomina cieplejsze okolice Europy środkowej – i miejscowo jest tutaj może cieplej niż na całym Śląsku, przynajmniej latem; owocowych drzew wiele, winem opięte wszystkie mury i domy, a rodzaj traw i zieloność trawników świadczy tu pomimo to jednak o jędrnym oddechu górskiego powietrza.
Całe te góry są bardzo osiadłe i to nadaje im nieco inny wyraz od gór naszych – są tu i leśne regle jak u nas, a nas nimi odrzyna się kraina lasów pasmem kosodrzewiny, ale uderzającym jest ten brak ptactwa dzikiego, a mianowicie ptaków drapieżnych, które wytępiono, i odkąd tu jestem, nie widziałem jeszcze ptaka, co by nad górami zatoczył koło lub zawachlował w chmurze – tylko w krainie kosodrzewu ozwie się czasem samotnym głosem śnieżny skowronek. Nie widziałem tu także dotąd jeszcze tego porannego i wieczornego igrzyska mgły suchej i białych tumanów górskich, które u nas widokom górskim tyle dodają uroku; od dwóch tygodni ciągła pogoda, ani jednej chmurki, ani jednej burzy górskiej, ani jednego gromu, chociaż często przypieka słońce tak mocno, żeby się zebrać mogło na grzmot. Nie widzę tu także tego bogactwa wód górskich co u nas – szumu wód brak tej okolicy i rzeźwiącego chłodu owych nocy tatrzańskich. Słowem mówiąc jest to najdrobniejszy widok alpejskiej natury, jaki tylko mieć można. Wszakże to umiarkowanie jest właśnie, co ludziom najbardziej dogadza, zwłaszcza w kąpielach, i Warmbrunn (Cieplice) słynie szeroko jako zakład kąpielowy ze względu szczęśliwego położenia swojego i pięknych okolic. Mnóstwo jest tu zajmujących miejsc, godnych widzenia, a ułatwienie do wycieczek wielkie; dla mnie wszakże jak na teraz ma najwięcej interesu sam Warmbrunn (Cieplice).
Cała ta okolica jest od wieków własnością starożytnej rodziny Schaffgotschów, pokrewnionej z rodem Piastów śląskich i sięgającej podaniami pierwszych historycznych czasów Śląska. Schaffgotsche są herbu polskiego Junosza (jagnię w krwawym polu) i według najstarszych podań rodzinnych byli rycerze tego klejnotu na Śląsku osiedli od Polaków Niemcami, a od Niemców Polakami zwani, co właściwie oznacza stanowisko rodziny na pograniczu osiadłej.
Drzewo genealogiczne Schaffgotschów wg Theodora Krause z 1715 r.
Zamek Chojnik
Na pogórzu Gór Olbrzymich wznosi się przepyszna ruina zamku Kinast (Chojnik), na szczycie wyniosłej lasem okrytej góry, która nad całą doliną Warmbrunnu (Cieplic) panuje jak gniazdo orle. Tam mieszkali niegdyś Schaffgotsche, spuścili się następnie do Hermsdorfu(Sobieszowa), zameczku położonego na podnóżu Kinast (Chojnika), a dziś mieszkają w ordynackim pałacu w samym już Warmbrunnie (Cieplicach). Wszystkie historyczne wypadki, jakie tylko w różnych czasach Śląsk dotknęły, opierały się o tę rodzinę. Za czasów przedkaźmierzowych bronili oni pogranicza, za czasów Piastów śląskich połączyli się z książętami panującymi na Świdnicy rodzinnymi węzły, podzielali następnie religijne wojny w Niemczech, towarzyszyli z zaciągiem wojskowym Janowi III na wyprawę pod Wiedeń i najstarszy tej rodziny jest dziś dzień najwyższym sędzią Śląska, a zasiada na sejmie pruskim w izbie parów; jest to bowiem ordynacja i tej okoliczności może jedynie przypisać należy, że się w zbiorach rodziny Schaffgotscha przechowało tyle starożytnych pamiątek.
Cieplice warmbruńskie odkryli już w XI wieku myśliwi, ścigający zwierza i już w owym czasie postawiono tu małą drewnianą kapliczkę świętego Jana Chrzciciela przy źródle. W wieku XIII osadzili i nadali tu Schaffgotsche oo. cystersów. Ci zakonnicy, bawiący się rolą i opowiadaniem słowa Bożego, mieli pieczę nad źródłem i około chorych, i z owych to jeszcze czasów pochodzi zakład biblioteki klasztornej, który z wieki wzrastał i przechował się po dziś dzień w najlepszym stanie.
Na miejscu dawnej kapliczki stanął okazały kościół, który dziś jest farą warmbruńską, a małe pustelnicze mieszkania zakonników zmieniły się w gmach klasztorny, który dziś służy wyłącznie na przechowanie biblioteki, szacownych naukowych zbiorów i krajowych pamiątek. Kiedy bowiem po zajęciu Śląska przez Fryderyka II zniesiono klasztory, udało się szczęśliwym trafem rodzinie Schaffgotschów uratować w majętnościach swoich fundusze religijne na rzecz katolickiego Kościoła i ocalić zbiory tylu wieków, które odtąd są wyłączną własnością ich rodziny. Do starszej tedy historii Śląska jest biblioteka Schaffgotschów złożona w klasztorze cystersów tym, czym Zakład imienia Ossolińskich dla historycznej przeszłości całej Polski. 50.000 dzieł posiada ten księgozbiór prócz wielkiej liczby rękopisów, których wartości ocenić nawet dotąd niepodobna, gdyż biblioteka posiada tylko sumaryczny katalog rękopisów, a teraźniejszy bibliotekarz pan dr Burghardt nie miał dotąd jeszcze czasu sporządzenia katalogów nowych w sposób takowy, żeby odpowiadały potrzebie dzisiejszych poszukiwań historycznych. Rękopisy i broszury późniejsze są zazwyczaj pod ogólną jakąś nazwą, z pewnej epoki w kilku tomach razem oprawne, a stąd trudno jest osądzić, co się w nich znajduje. Oddział teologii i historii jest w księgozbiorze najliczniejszy, a co do starej naszej literatury, mianowicie pisanej łaciną, posiada biblioteka tutejsza zbiory wszystkich klasycznych edycji i najstarszych druków.
To niespodziane odkrycie uderzyło mię tym więcej, gdy pan Maciejowski (jak sobie to przypomniesz) nie wspomniał w liście swoim, pisanym z ostatniej naukowej podróży po Niemczech, nic o Warmbrunnie (Cieplicach) i w spisie rękopisów, które od Pertza w Berlinie otrzymał, nie było ani wzmianki o bibliotece warmbruńskiej. Zdziwiło mię to mocno — później wszakże wyjaśniła mi się ta rzecz. Hr. Schaffgotsch, którego poznałem, nie ma wiele zaufania do tego rodzaju pisarzy, którzy z pióra robią rzemiosło, a do tego częstokroć nie bardzo zaszczytne, i do ich sposobu zapatrywania się na historią.
— Mam tego dowody, iż ci panowie przekręcają fakta historyczne i tłumaczą w złej wierze najjaśniejsze prawdy na opak – rzekł mi; dlatego zamknąć kazał ściśle historyczny oddział literatury starszej w bibliotece, a mianowicie rękopisów dawniejszych, na co mi się także i w Wrocławiu żalono, zapewnił mię wszakże, iż dla biblioteki imienia Ossolińskich stoją jego zbiory otworem i dla każdego, co tylko z jej ramienia zjedzie do Warmbrunnu (Cieplic). W zamian za kopie rękopisów, których nie posiada biblioteka warmbruńska, a które by jej Zakład mógł ofiarować, przyrzekł przysyłać kopie rękopisów swoich i życzy tego, aby się przez zamianę dubletów na dzieła nowszej literatury powiększała biblioteka jego, tak bogata w klasyczne dzieła naszej literatury dawniejszej.
To wszystko są oryginały i hr. Schaffgotsch mówił, że ma zamiar wydać obecnie podobiznę tych dokumentów, prócz wielu oryginalnych listów jenerałów Wallensteina i Jana Ulricha Schaffgotscha, które objaśniają sprawę Wallensteina. Pomiędzy tymi znajduje się list ostatniego, na chwilę przed zgonem pisany, opieczętowany już żałobną pieczęcią.
Dziwne to jest uczucie, kiedy się przechodzi dzieje rodziny, której się losy splotły z wielkimi wypadkami historii, zwłaszcza gdy przy tym patrzymy na charaktery kreślone ich ręką, na te zbroje, które nosili, lub na tę broń, od której ginęli.
Jedna część historycznych portretów rodziny Schaffgotschów i Piastów ozdabia ścianę biblioteki, druga znajduje się w ordynackim pałacu w Warmbrunnie (Cieplicach) i dla studiów archeologicznych tego rodzaju są to może jedyne źródła na Śląsku.
Na tym kończę dzisiejszy mój list, bo w tej chwili dowiaduję się, że pan Purkinie z synami swymi przybył do Warmbrunnu (Cieplic).
Od kilku dni robimy małe wycieczki z panem Purkinie i synami jego, a że w górach najżywiej przecie zajmuje natura, starałem się poznać nieco bliżej Sudety. Zwykle jedziemy do jakiegoś pewnego punktu, a dalej idziemy pieszo i to jest pierwsza lekcja praktyczna nauk przyrodzonych, którą pan Purkinie daje synom swoim pod niebem Gór Olbrzymich w tym pięknym gabinecie natury. […]
Śród widoków natury przychodzi najtrudniej uchwycenie całości obrazu, a uchwycić go potrzeba, bo łatwiej jest się spuszczać z ogółu do szczegółu, niż wznieść się po szczeblach szczegółów na pewne stanowisko powszechne. Stąd też będzie najlepiej dla ocenienia właściwego stanowiska, jakie Sudety zajmują na powierzchni europejskiego lądu, rzucić okiem na obszar północnego wschodu Europy.
Górzyste pasmo Sudetów legło w przedłużeniu Karpat, w tej przekątnej linii, która powierzchnię europejskiego lądu dzieli na część północno-wschodnią równą i południowo-zachodnią górzystą. Na południowym wschodzie oddziela je od Karpat znaczna wklęsłość ziemi, Łęgiem Morawskim zwana; na północnym zachodzie nikną one w równinach germańskiego niżu, który opada ku Bałtykowi i na niemieckie pomorza. Sudety są tedy niejako jednym z owych graniczników tych olbrzymich równin północnego wschodu Europy, które się od nich wylały w jedną stronę aż po Kaukaz i Ural, a w drugą aż po łańcuchy północnych Karpat i skalistą wysoczyznę Gór Skandynawskich – są one niejako progiem środkowej Europy górzystej, jak były rzeczywiście niegdyś wyniosłym brzegiem jakiegoś śródziemnego morza, które zalewało całą przestrzeń od nich aż po Kaukaz, po Ural, po Karpaty i Skandynawskie Góry. Całe pasmo Sudetów składa się właściwie z trzech oddzielnych części, różnych co do mas geologicznych, które im za podstawę służą, i kształtów powierzchni swojej.
Pierwsza część wschodnia Sudetów poczyna się u obszaru górnej Odry i sięga aż po rzekę Nisę w hrabstwie glackim (kłodzkim). Średnie Sudety zajmują przestrzeń od Glackiej Nisy aż po obszar górnego Bobra, rzeki, i Strygowską Wodę (Strzegomkę). Zachodnie w końcu poczynają się tu, a legły aż po dolinę Łużyckiej Nisy; i ta to właściwie część ostatnia zwana jest Karkonoszami, czyli Górami Olbrzymimi. Wody całej północnej połaci Sudetów odlały się pomiędzy górnym obszarem Odry a Łużycką Nisą ku Odrze i całe pasmo opada z wolna na jej dolinę.
Pomienione trzy części Sudetów wspólnym połączone grzbietem nie są ściśle oddzielone od siebie, ale łączą się przeciwnie w licznych ogniwach form przechodnich z sobą. Sam grzbiet tylko jest znacznie nad poziom wyniesiony i tylko ten grzbiet należy do gór właściwych średniej wysokości; poziom zaś, który od niego opada ku północy na Odrę, jest raczej wysoczyzną, dolinami rzek przerwaną w kilku miejscach tylko, a na trzonie tej wysoczyzny wznoszą się dopiero poniższe pasma górzyste, rumowiska luźnych granitów i nagie poderwane skałki wapienne, które nadto jeszcze piękną wegetacją okryte i wodami ożywione dodają tyle wdzięku i malowniczości tym widokom górskim, przypominając częstokroć śmiałymi liniami i nagością skał widoki alpejskiej natury.
Na paśmie Gór Olbrzymich wystrzelił najwyżej szczyt góry Śnieżycy, czyli Śnieżnej Kopy (Śnieżki), bo na 4955 stóp nad powierzchnią Morza Bałtyckiego. Śnieżyca należałaby tedy u nas do połonin niższych; tutaj wszakże panuje ona na całej przestrzeni, w jednę stronę od źródeł Dunaju aż do Gór Skandynawskich, a w drugą od Tatrów aż po Bałtyk. Granice jednak widnokręgu oznaczają miasta Wrocław i Praga czeska, a w dnie pogodne można się ze szczytu Śnieżycy uzbrojonym okiem dopatrzyć i wież starej Pragi. Cały obszar Gór Olbrzymich jest mały, bo zajmuje zaledwo 20 mil kwadr. Sam grzbiet ciągnie się na całej przestrzeni ponad górną granicą lasów, średnia wysokość wysoczyzny sięga do 1000 stóp, a ponad nią wznoszą się pojedyncze pogórki i pasma górzyste na 300-500 stóp jeszcze wyżej.
Daty te dają niejako ogólne wyobrażenie o stosunkach poziomu tej górskiej krainy, którą dla podróżnych ożywia wielka liczba historycznych pomników, starych zamczysk, legend miejscowych i starożytnych podań.
Od wczoraj zaciągnęły chmury całą okolicę i pierwszy deszcz odświeżył powietrze – deszcz pada ciągle jeszcze, wycieczek robić nie można i dlatego wziąłem się znowu do listów, a dziś rano byliśmy razem z panem Purkinie w bibliotece tutejszej. Z góry można się było domyśleć tego, że się w bibliotece warmbruńskiej jako na pograniczu historycznym znajdą także stare rękopisy czeskie – jakoż znalazł pan Purkinie dwa oryginalne kodeksa braci czeskich, opisujące w kilkunastu osobnych oddziałach dzieje tego wyznania w Czechach, w Wielkiej Polszcze i na Litwie, częścią w czeskim, częścią w łacińskim języku. […]
Czym więcej się rozpatruję w bibliotece warmbruńskiej, tym wyżej poczynam cenić jej zbiory – tutaj wszakże wypadałoby popracować miesięcy kilka i to komuś takiemu, co się wyłącznie tego rodzaju badaniom oddaje. I tak znalazłem dzisiaj nowy oddział ważny dla historii naszej i poszukiwań rzeczy słowiańskich w ogóle. W XVII i XVIII wieku pisali Niemcy dużo o Polszcze i Słowiańszczyźnie – cały komplet broszur i dzieł z owego czasu znajduje się do tego oddziału pisarzów obcych o rzeczach naszych w bibliotece tutejszej, a lubo Biblioteka imienia Ossolińskich posiada także bardzo znaczne zbiory z owej epoki pisarzy postronnych, rozumiem, iżby tu się znaleźć mogły rzadkie broszury, których my nie znamy, szczególniej tak zwane Historische Curiositäten, opisujące pojedyncze wypadki równocześnie, pod natchnieniem czasu i wpływem zdarzeń kreślone.